Rate this post

O rany, a to co za siury?

Wziąłem odruchowo z półki, bo spodobała mi się ta czerwona pucha, a i skromność motywów zdobniczych wydała mi się jakaś taka szlachetna. Niska cena nawet mnie nie odstraszyła ze względu na niską zawartość alkoholu, zresztą browar z Połczyna Zdroju siedzi mi w głowie jako taki lepszy jakościowo od Głubczyc dostawca nołnejmów do marketów.

Degustacja błyskawicznie rozwiała moje nadzieje na przyzwoity produkt. Wygląda to wprawdzie całkiem nieźle – słomkowy kolor, trzymający się powierzchni kożuszek piany – a w zapachu można wyczuć nutkę chmielu, jednak po wzięciu pierwszego łyka miałem ochotę splunąć nim do zlewu. Coberg smakuje jak woda z dodatkiem kwasku cytrynowego, nawet nie woda mineralna, tylko kranówka zaprawiona sztuczną „cytrynką”. Liczyłem na to, że po ogrzaniu odda choć trochę piwnego smaku, ale nic z tego. Nie byłem w stanie zmęczyć nawet połowy i ¾ kufla poszło do ścieku. Odradzam, to nie jest piwo.

==Radar==

Alkohol: 3%, ekstrakt: nie podano
Cena: 1,29 zł (Tesco)

Ocena: 1,5/10

+ estetyka puszki, wygląd w kuflu

– smakuje jak woda, którą płukano kadzie po piwie
– zerowe doznania smakowe
– nie byłem w stanie wypić do końca