Zorientowałem się dopiero w domu (nieładnie, swoją drogą, tak robić w ch… klientów) i stwierdziłem, że zaryzykuję, bo piwo pasteryzowane raczej nie powinno być zepsute. Nalało się z kapitalną czapą bardzo gęstej piany, która towarzyszyła mi do końca. Opat pachniał bardzo słodowo, niewykluczone, że to z powodu przekroczenia terminu przydatności, na szczęście w smaku okazał się bardzo konkretny. Goryczkowy, z kilkoma warstwami różnych doznań smakowych. Głębia słodu, nuta bananów, lekka kwaskowatość owoców – przyjemne, z każdym łykiem coraz lepsze. Umiarkowanie wysycone, pod światło złote, nieco mętnawe.
Osobna historia to etykieta, którą tym razem zaopatrzono w polski opis. Wg niego, piwo o zawartości alkoholu do 5,5% zasługuje na określenie „mocne”. Hm, może w Czechach, u nas to raczej standard dla piw normalnych. Najbardziej rozwaliło mnie to zdanie: oryginalnie ważone, niepowtarzalny oryginalny smak zawdzięcza tradycyjnej CSN 566635 Czeskiej Technologii (!). Piwo mi smakowało, ale piwowarom z Broumova sugeruję zmienić tłumacza. Bo to nie tłumacz, tylko dupa wołowa.
==Radar==
Alkohol: 5,5%, ekstrakt: 13%
Cena: 4,30 zł (Tabakiera, Gliwice)
Ocena: 8/10
+ okazała piana
+ bogaty bukiet
+ znakomite mimo przekroczenia daty przydatności
– nie mam pewności jak smakuje świeże – może jest gorsze? Kto wie?
– kiepskie polskie tłumaczenie opisu na etykiecie (sugeruję skorzystanie ze słownika ortograficznego i skorygowanie tego rażącego błędu)