Gdy hrabia Monte-Christo, bohaier powieści Aleksandra Dumasa pod tym samym tytułem, zamierzał wydać przyjęcie, którego wyk- wintność miała przyćmić wszystko, co do tej pory znali utytułowani goście o najsubtelniejszych podniebieniach, wzywał swego major- domusa i wydawał krótkie polecenie: „W najbliższy czwartek obiad na dwanaście osób. Menu: Lukullus podejmuje Lukullusa” .
Nam, oczywiście, nie sposób dorównać hrabiemu Monte-Christo, a cóż dopiero mówić o Lukullusie w czasach, w których na ulicach stolicy i innych dużych miast królują niepodzielnie samochodowe przyczepy i oferują przechodniom zapiekanki typu hot-dog, a w nich zamiast tradycyjnych parówek przesmażane pieczarki pomazane keczupem.
A jednak, mimo wszystko, i nam przytrafiają się sytuacje i okazje skłaniające do wydania obiadu czy kolacji, czy też jeszcze innego posiłku, który powinien być w miarę wykwintny, a co najmniej różniący się od dość monotonnej codzienności.
Ostatnie dziesięciolecie wydatnie ograniczyło wprawdzie nasze tradycyjne życie towarzyskie, któremu towarzyszyły okolicznościo-we mniej lub więcej skromne, a czasami wręcz nieskromne, biesiady, pragniemy wszakże pokazać, że tradycje polskiej kuchni i gościnności są zawsze i ciągle żywe.
Z myślą o oderwaniu się od często szarej powszedniości, o tych szczególnych okolicznościach, o zademonstrowaniu znajomości kulinarnej sztuki oraz odpowiednich umiejętności, przedstawię dziesięć propozycji menu, godnych zaprezentowania największym nawet smakoszom.
Sugestie te są luźne i nie należy ich traktować zbyt rygorystycznie. Jesteśmy i zapewne jeszcze długo będziemy uzależnieni od dostępności niektórych surowców na rynku i – co tu ukrywać – od ich ceny. Nic też nie stoi na przeszkodzie, aby przesuwać proponowane potrawy z jednego menu do drugiego. Przedstawione zestawy powinny się stać źródłem inwencji dla domowych szefowych lub szefów kuchni.