Rate this post

Perła wśród piw? Wolne żarty.

Ile jeszcze browarów popłynie na fali wmawiania konsumentom, że tzw. piwa niepasteryzowane oferują jakieś niesamowite doznania smakowo-zdrowotne? Browar w Lublinie najwyraźniej doszedł do wniosku, że wystarczy kiepskie piwo opatrzyć nazwą „niepasteryzowane”, a sukces murowany. Jeśli mam być szczery, to nie życzę Perle sukcesu. Jest to ni mniej, ni więcej, tylko kopia Kasztelana. O ile jednak kilka miesięcy temu Kasztelan był czymś nowym w ofercie koncernów, co mogło mu zyskać pewną moją życzliwość, to Perła jest tylko powieleniem marketingowego chwytu, niczym więcej.

Mamy tu do czynienia z piwem „niepasteryzowanym”, czyli takim, które może sobie stać w temperaturze pokojowej przez 3-5 miesięcy. Dobre sobie. Jak wiadomo, proces produkcji takiego potworka nie ma nic wspólnego z warzeniem prawdziwego piwa świeżego. Jestem coraz większym zwolennikiem opinii, że niepastery powinny być sprzedawane wyłącznie z beczki w pobliżu browaru – nalewanie ich do butelek czy puszek mija się z celem, zbyt trudno zapewnić im prawdziwą świeżość.

Wróćmy do Perły. To przeciętniak, jakich pełno w supermarketach. Gdyby nie nazwa, pewnie nigdy nie trafiłaby do mojego koszyka. Po przelaniu do szklanki pieni się bardzo krótko, piana opada błyskawicznie. Zapach daje jeszcze jakąś nadzieję – zalatuje wilgotną piwniczką tudzież studnią, jednak już pierwszy łyk rozwiewa wszelkie wątpliwości. Płaski smak, tępa goryczka i nasilający się z każdą chwilą zapach słodu. Kiepskiego słodu. Tyskie jak w mordę strzelił! Irytująco słaby produkt.

==Radar==

Alkohol: 6%, ekstrakt: nie podano
Cena: 2,79 zł (Tesco)

Ocena: 4/10

+ brązowa butelka, przyjemne etykieta i kapsel

– Tychy? Warka? Inne siki?
– piana złudzeń
– lepsze hasło niż piwo