Dość kiczowata etykieta kojarzy mi się z zaprawami owocowymi, ale nie takie rzeczy się widziało. Nalewam czym prędzej pierwszy kielonek, by ujrzeć napój o czerwonawej oranżadopodobnej barwie, przyozdobiony skromnym kożuszkiem piany. W zapachu jakieś bliżej nieokreślone landrynki, oranżada w proszku. Próbuję – i zaskoczenie. Malinowe wcale nie jest słodkie ani… malinowe. To znaczy jest, ale ten owocowy posmak umiejscowił się w tyle za (i tu kolejne trzy kropki oznaczające zaskoczenie)… całkiem wyrazistą goryczką.
Z czasem smak i zapach malin przybierają na sile, ale to nie zmienia faktu, że piwo z Lwówka jest nieco inne od tradycyjnych polskich piw smakowych, które atakują słodyczą i wonią aromatów już od pierwszej chwili obcowania. To bardziej styl czeski, przypomina podejście Opata, tu ciągle mamy do czynienia z mocno zaznaczonym piwem, do którego dodano smak malin (nie wnikam czy sztuczny czy pochodzący z soku – informacji na ten temat brak).
Reasumując: Malinowe prawdopodobnie nie przypadnie do gustu waszym dziewczynom, które pijają piwo z sokiem po to, by zabić nim smak piwa. Może być przydatne, gdy podczas długiej nasiadówki na chwilę znuży nas typowy smak piwa i poczujemy konieczność chwilowej zmiany frontu.
==Radar
Alkohol: do 4%, ekstrakt: 10/12% wag.
Cena: 4,10 zł
Ocena: 7/10
+ goryczka
+ lekkie
+ nienatarczywy smak malin
– cienka piana
– dla miłośników piw smakowych może być za mało wyraziste