Jak na przykład tego, że działalność wznowił browar w Raciborzu, jeszcze niedawno skazywany na powolną śmierć poprzez bankructwo. Nowe trendy rynkowe dawały jednak podstawy sądzić, że piwo będzie się sprzedawać, więc zdecydowano się napełnić kadzie. Brawo! Odrodził się też browar w Lwówku Śląskim (został kupiony przez Marka Jakubiaka, właściciela Ciechana) – tam również rozlano już pierwsze warki do butelek. Przy okazji polecam recenzję świeżych produktów z obu browarów na blogu Kopyra. Nowy browar powstaje w Lądku Zdroju – produkcja ma ruszyć już w przyszłym roku.
Warto przytoczyć jeszcze wypowiedź browarnika amatora Leszka Pudełko, dotyczącą tajemnicy smaku piw z browarów lokalnych, które stosują w produkcji granulat chmielowy, w przeciwieństwie do koncernów używających ekstraktu: – Chmiel z ekstraktu jest pozbawiony wielu składników. Powstaje z niego tępa goryczka bez rozbudowanego smaku.
Ponadto piwo warzone tradycyjnie robi się ze słodu, produkowane masowo – z tańszego, ale gorszego w smaku syropu glukozowego. Do masowych produkcji dodaje się enzymów, które przyspieszają fermentację i ułatwiają przerób cukrów na alkohol. Tymczasem piwa z małych browarów dojrzewają znacznie dłużej (często w otwartych kadziach).
W artykule dostrzeżono też zainteresowanie koncernów modą na regionalne browary i tego zainteresowania efekt: Kasztelan niepasteryzowane i Łomża – takaż. Wypowiedzi ludzi z branży są jednak jednoznaczne – ściema i żerowanie na niewiedzy przeciętnego konsumenta.