Pierwsze, od czego warto zacząć, to cena. Lubuskie z Witnicy ma jedną z najniższych w tej klasie piwa – 2,70 zł to tyle co koncerniak w markecie, a walory smakowe już na starcie ustawione o poprzeczkę wyżej.
Nalewa się ze skromną pianką. W nos uderza mocny zapach słodu. Kolor – bursztynowy, charakterystyczny dla piw mocniejszych. Lubuskie nie należy do słabeuszy, 6,5% to trochę wyżej od standardu dla lubianych przeze mnie lagerów. Wracając do wyglądu – ładne, sporych rozmiarów bąbelki, wysycenie średnie, w sam raz. W smaku wyczuwa się przede wszystkim słód. Lubuskie jest słodkawe, ale nie typu ulepek, jak to często bywa z piwami mocnymi. Goryczka jest bardzo dyskretna. Jest też odrobina kwaskowatości i jakieś dalekie echo karmelu. Podoba mi się zapach, który cały czas trwa.
Pod koniec wyłazi alkohol i robi się mniej przyjemnie. Mimo to za taką cenę jest to piwko warte uwagi. Gdyby browar trochę obniżył zawartość alkoholu pewnie byłoby też smaczniejsze.
Etykieta estetyczna. Pomimo pretensjonalnych haseł (Przyjazne ekologii i zdrowiu konsumentów – to chyba najgłupszy slogan, jaki widziałem na piwnej etykietce), które de facto nic nie mówią (nie wiadomo nawet, czy piwo jest pasteryzowane czy nie), prezentuje się całkiem fajnie za sprawą stonowanych barw tła. Nieco mylące szyszki chmielu, ponieważ piwo smakuje raczej słodowo niż goryczkowo. Kapsel paskudny, typowy dla wszystkich piw z Witnicy.
==Radar==
Alkohol: 6,5%, ekstrakt: 13,1%
Cena: 2,70 zł (Tabakiera, Gliwice)
Ocena: 7/10
+ przyjemny zapach
+ słodowe, treściwe
+ niska cena
– trochę za mocne jak na mój gust
– brak informacji o pasteryzacji