Rate this post

Piwa z Ukrainy to już stali bywalce w polskich sklepach, jednak z produktem importowanym z kołchozu Łukaszenki spotykam się po raz pierwszy. I jaka adekwatna nazwa!

Tak po prawdzie jest to w ogóle pierwszy produkt spożywczy z Białorusi, z jakim się stykam moimi kubkami smakowymi. Jak wypadła konfrontacja? Kult to typowy przedstawiciel średniej klasy pszeniczniaków, o zawartości alkoholu nieco niższej niż większość mi znanych. Po przelaniu do szklanki pieni się niespecjalnie obficie, nie ucieka ze szkła, jak choćby Franziskaner, z którym porównywałem to piwo w ostatni weekend. Piana szybko opada i nie chroni tak dobrze zawartości naczynia jak pszenica niemiecka. Kult w smaku jest mocno drożdżowy, dominuje chlebowa nuta i skromne goździki. Wydaje się trochę „cienki”, pozbawiony słodowej głębi, która wspomnianym Franziskanerowi dodaje konkretu.

Ogólnie jest to piwo ze średniej półki, z pewnością godne polecenia na upał, ale już do delektowania się smakiem wybrałbym coś innego. Zachęcająca jest też cena, ale z tego co wyczytałem w sieci, może ona wynikać z małego zainteresowania konsumentów, a to by źle wróżyło dalszej sprzedaży u nas tego białoruskiego rarytasu.

==Radar==

Alkohol: 4,5%, ekstrakt: 12%
Cena: 3,79 zł (Tesco)

Ocena: 6/10

+ cyrylica, pochodzenie
+ dobre na upał, orzeźwiające

– słaba piana
– płaski smak
– wrażenie nijakości – okolice Okocimia Pszenicznego