Ile rozmarynu w piwie?
To pierwsze piwo jakie piłem z tego browaru. W ogóle to szanuję samą nazwę browaru i ich logo. Pojechali po bandzie. Stworek, serio? Przecież to jest piękne. Widać, że mają spory dystans do schematów. To się objawia też w tym co oferują, a oferują właśnie m.in. Grin Sove. Piwo w stylu Black IPA z dodatkiem rozmarynu.
Oczywiście wielkim fanem IPA w wersji na czarnucha nie jestem, ale ten rozmaryn mnie skusił. Wręcz modliłem się, aby zdominował to piwo, bo to może być ciekawy smak. A jak było?
Pierwszy niuch po otwarciu i naprawdę miłe zaskoczenie, bo tego rozmarynu jest sporo. Swoją drogą bardzo lubię ten dodatek. Zawsze lubiłem pieczonego kurczaka z rozmarynem oraz cytryną, a na ukochanej przeze mnie Sardynii, gdzie spędzałem całe wakacje przez kilka lat, rozmaryn rósł sobie swobodnie, przez co w powietrzu unosił się jego charakterystyczny aromat. Ekipa Goluma pobudziła u mnie te wspomnienia.
Jest las
W smaku też jest ten rozmaryn. Piwo jest takie leśne, ziołowe oraz żywiczne ze średnią grejpfrutową goryczką. Są jednak dwie rzeczy, które sprawiają, że się nie zakochałem. Grin Sove zostawia taki mało przyjemny kwaśny posmak i to na długo. A kolejna sprawa to… wodnistość. Piwo ma 14 BLG i 6% alk., ale być może ta niewysoka goryczka oraz niskie nasycenie tworzy u mnie takie wrażenie. Po prostu pijąc nie wyczuwam, żadnej ciekawej tekstury.
O, jeszcze mi zabrakło takiej fajnej, zbitej, beżowej pianki, która stanowiłaby dodatkowy nośnik rozmarynowego aromatu oraz wzbogacałaby wrażenia smakowe. Tymczasem pianka jest bardzo ulotna, nietrwała. Szkoda.
No cóż przecież nie zawsze można trafić na ideał, tylko z kolei dlaczego tak rzadko się to dzieje?