Zobaczmy, co w temacie „wakacyjnego orzeźwienia” ma do powiedzenia producent znany do tej pory przede wszystkim ze słodkich piw ciemnych.
Gniewosz Limonka zamknięty jest w specyficznej, małej butelce – jeszcze niższej od tradycyjnego bączka, co widać na wspólnym zdjęciu z Czarnkowskim. Nalewa się praktycznie bez piany, zapach też taki jakby go nie było. Pierwszy łyk i od razu jestem zniechęcony. O co tu chodzi? To jakiś totalny misz-masz smaków: mocna goryczka, słód, aromat cytrynowo-grejpfrutowy, posmak syropu klonowego na języku, nie wiem, o co chodzi. Po chwili jednak jakoś się to układa w całość i nabiera ostatecznego kształtu. A wygląda to tak, że Gniewosz Limonka smakuje grejpfrutowo – jest to kwaskowato-gorzkawy smak, którego nie sposób inaczej określić. W tle czai się cukier, baza piwna bardzo nikła.
Na pewno nie jest to piwo, które może powalczyć z koncernowymi radlerami – jest zbyt cierpkie w smaku. Kojarzy mi się bardziej z alkoholowym drinkiem niż piwem. Nie było złe, ale to raczej nie moja bajka.
Alkohol: 4,2%, ekstrakt: 12,1% e.w.
Cena: 2,56 zł (Auchan)
Ocena: 6/10
No to od razu przechodzimy do nowego lagera w rodzinie Gontyńca, nazwanego na cześć kultowego browaru w Czarnkowie.
Jest to piwo w stylu Noteckiego – pachnie chmielowo, ma ciemnozłoty kolor i szybko znikającą pianę. W smaku początkowo dominuje goryczka, po chwili dochodzi mdławy posmak słodu, na szczęście niedominujący.
W sumie jestem miło zaskoczony. Goryczka trzyma do końca i jest całkiem miła, piwo, mimo braku głębi, jest całkiem solidnie zbudowane i smaczne. Pewnie spora w tym zasługa małej butelki (pół litra z pewnością nie dałoby rady i padło pod koniec na pysk), ale skoro Gontyniec ma taki pomysł na siebie, to tylko trzeba mu przyklasnąć.
Alkohol: 5%, ekstrakt: 12,1% e.w.
Cena: 1,78 zł (Auchan)
Ocena: 7,5/10